poniedziałek, 27 maja 2013

18.

Stało się. Po siedmiu miesiącach wpieprzyłam tramadol. Było cudownie, prawie że perfekcyjnie. Rozmawiałam z C. i przeżywałam euforyczną błogość, coś, na co tak długo czekałam. Tym razem jednak było o wiele lepiej, ze względu na to, że mam kogoś, kto bezwarunkowo mnie kocha. I tego jestem pewna, szczególnie po tym, jak mi powiedział, że jest skłonny wyrzec się seksu do końca życia, bo nie mógłby mnie zdradzić. Mimo że powiedziałam mu wcześniej, że nie zraniłoby mnie to, gdyż nie postrzegam naszej relacji jako cokolwiek seksualnego. Wygląda na to, że po raz pierwszy w życiu doświadczam miłości. 

Przedwczoraj, będąc na tramadolu i słuchając jego głosu, przeżyłam cudowne chwile. Coś, czego nie umiem opisać słowami. Czułam się zupełnie komfortowo z samą sobą, do tego C. był przy mnie cały czas.

Nie wiem, jak to się stało, że pokochałam mężczyznę. Najprawdopodobniej dlatego, że przysiągł mi, że nie ma w tym nic seksualnego, bo nie byłabym w stanie kochać się z facetem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz