środa, 10 października 2012

10. Antoni powraca.

Wczoraj byłam zrozpaczona i, nie myśląc wiele, poszłam do apteki i kupiłam dwie paczki Antidolu (w jednej aptece za 5,90!!!). Myślałam, że będę je mieć na wszelki wypadek, kiedy będzie już zupełnie tragicznie. Poszłam do domu, próbowałam się czymś zająć: uczyć się, czytać, robić cokolwiek, byle by nie myśleć o kodzie. 

O 23 zdecydowałam, że mam to w dupie, nie ma się co oszukiwać, i tak się ugnę, prędzej czy później. Pierdolnęłam 225mg (z ekstrakcją męczyłam się ponad pół godziny, wyszłam z wprawy) i czekałam. Minęło pół godziny, a ja ledwo cokolwiek czułam. Jednak później... peak, jakiego chyba nigdy nie zaznałam. Słuchałam Radiohead i Placebo, stawałam się muzyką. To nie mogło być OOBE (po kodzie chyba w ogóle się nie da tego osiągnąć), ale zdawało mi się, że jestem istotą zupełnie odrębną od mojego ciała. Nie byłam w ogóle pewna, czy jestem człowiekiem. Muzyka była wszystkim, wszystko było muzyką (specjalnie zasłoniłam rolety, położyłam się nago na łóżku, ogólnie przygotowałam pokój i siebie tak, żeby skupić się tylko na fazie - wiadomo, S&S to jedna z ważniejszych spraw, jeśli chodzi o opiaty). Nabrałam ochoty na nikotynę, więc wciągnęłam tyle tabaki, ile zdołałam (czego rezultatem było krwawienie z nosa jakiś czas później). Czułam się perfekcyjnie. Nic się nie liczyło, oprócz dźwięków i świateł, nie mogłam przestać gapić się na mrugające światełka na odtwarzaczu DVD, komputerze, ładowarkach. 

Później już nie było tak miło, złapała mnie reakcja histaminowa, po raz drugi, odkąd siedzę w dragach. Chyba było to uwarunkowane ponad trzymiesięczną przerwą od opiatów, bo wcześniej zdarzyło mi się to tylko wtedy, kiedy wzięłam po raz pierwszy. Nigdy tego nie zapomnę, naćpałam się znikomą ilością tramadolu (chyba 75mg) i drapałam się jak pojebana. Ale i tak było cudownie.

Tak sobie przysypiałam i budziłam się (nie odróżniałam snu od jawy) aż do ósmej rano. Kiedy wstałam, nie mogłam złapać równowagi, cały czas byłam nagrzana. Jakoś dotarłam do szkoły, przesiedziałam dwie lekcje i musiałam wrócić do domu, bo nie byłam w stanie usiedzieć, poza tym chyba wszyscy widzieli, że do trzeźwości mi daleko. 

Siedzę sobie teraz w pokoju, cały czas się lekko drapiąc, i zastanawiam się, co zrobić, żeby nie wziąć po raz kolejny do końca tego miesiąca. Pierdolnęło mnie wczoraj tak, jak nigdy, a wzięłam tylko półtorej paczki, więc co by było, jakbym wzięła dwie? 

Trochę przeraża mnie też fakt, że jest możliwość, że będę mieć dostęp do tramadolu. Jak się dorwę do butli, to żywa z tego nie wyjdę.