sobota, 3 listopada 2012

11. Syf.

Nie ćpałam od ostatniego razu, nie piłam tydzień. Ale w żadnym stopniu nie jest normalnie, bo znowu nie jem. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy.

Byłam wczoraj na koncercie Closterkellera, było idealnie. Anja, pomimo swojego wieku, radzi sobie doskonale, nie spodziewałam się, że wypadnie tak znakomicie. Nie zostałam na afterze, żeby nie chlać i teraz trochę żałuję, ale odbiję sobie najpóźniej za rok - na pewno nie ominę żadnego ich koncertu w mojej okolicy.

Jeszcze bardziej rozjebałam sobie godziny snu - zasypiam około czwartej, budzę się o trzynastej. Długi weekend mi nie służy.

Cały czas tęsknię za T. Wszędzie ją widzę, chociaż wiem, że to nieprawdopodobne, i nie wiem, jak sobie z tym poradzić. W ogóle, nie wiem, jak mam sobie radzić. Z nauką nie mam problemów, ze wszystkiego na razie wychodzi mi czwórka. Ale to jedyna rzecz, z której czuję się w miarę pewnie. Co innego, jeśli chodzi o kontakty z ludźmi i mój stan psychiczny. 

Chyba naprawdę powinnam w końcu iść do lekarza. Ale co mi to da? Dostanę znowu jakieś syfiaste leki, które rozwalą mi zdrowie fizyczne i częściowo psychiczne. Nie mam pewności, że mi się poprawi. A poza tym, rzygać mi się chce, kiedy myślę o gadaniu o sobie do... prawdziwego człowieka. Co innego pisanie, a co innego gapienie się komuś prosto w oczy i odpowiadanie na pytania typu: "Jak śpisz? A jak wygląda twoje jedzenie? Co z zachowaniami autodestrukcyjnymi?".

Za dwa tygodnie koncert Katatonii - to jedyna rzecz, jaka utrzymuje mnie przy życiu. Naprawdę.


2 komentarze:

  1. Może po koncercie Katafonii Ci się polepszy? Czasami muzyka wpływa dobrze na życie człowieka.
    Pozdrawiam,
    http://the-wind-of-change.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chwilę - potem depresja pokoncertowa, jak zwykle. Ale warto.

      Usuń